Decyzja o gruntownym remoncie Mostu Grunwaldzkiego we Wrocławiu, zamiast cieszyć, wywołuje niepokój i pytania o rzeczywiste intencje stojące za działaniami konserwatora zabytków. Symboliczna dla stolicy Dolnego Śląska przeprawa, która nosi dumne imię polskiego zwycięstwa spod Grunwaldu, może wkrótce przestać być polska nie tylko z nazwy. Wszystko wskazuje na to, że obecny remont to coś więcej niż odnowa – to próba przywracania niemieckiej tożsamości miasta.
Spór o detale: niemieckie inskrypcje wracają na polski most
Największe emocje wzbudza decyzja o przywróceniu niemieckich inskrypcji, godła Cesarstwa Niemieckiego oraz nazwiska cesarza Wilhelma II, pierwotnie wyrytych na moście. Te symbole zostały usunięte po II wojnie światowej – w symbolicznym geście zerwania z nazistowską przeszłością i rozpoczęcia nowego etapu w historii miasta.
Most Grunwaldzki – od symbolu polskości do „Breslauer Ehrenbrücke”?
Od lat Most Grunwaldzki uchodzi za jeden z najważniejszych symboli polskiego Wrocławia – zarówno ze względu na swoje położenie, jak i nazwę, przyjętą po 1945 roku na cześć jednej z największych polskich wiktorii w historii. Tymczasem obecna narracja konserwatora zabytków coraz wyraźniej kieruje się ku przywracaniu niemieckich nazw, detali architektonicznych i symboliki, ignorując całkowicie kontekst historyczny i emocjonalny, jaki niesie obecna nazwa. Niepokoi fakt, że w oficjalnych wypowiedziach urzędników coraz częściej pojawia się określenie „most cesarza Wilhelma”, a nie „Most Grunwaldzki”. Czy to przypadek? Trudno uznać to za niewinny lapsus.
Wrocław – miasto wielu panów, nie tylko niemieckich
Wrocław, dawny gród piastowski, został założony około 985 roku przez księcia Mieszka I. Miasto przez wieki znajdowało się pod różnymi wpływami:
- ok. 985–1335 (350 lat) – pod panowaniem Piastów i Korony Królestwa Polskiego
- 1335–1526 (191 lat) – pod zwierzchnictwem Korony Czeskiej
- 1526–1741 (215 lat) – pod panowaniem dynastii Habsburgów, czyli Austrii
- 1741–1945 (204 lata) – pod panowaniem Pruskim i następnie nazistowskim w ramach III Rzeszy Niemieckiej
Zestawienie to pokazuje, że niemieckie panowanie nie było ani najdłuższe, ani jedyne. Mimo to konserwator zabytków w swoich działaniach pomija wpływy czeskie i austriackie, koncentrując się niemal obsesyjnie na przywracaniu prusko-germańskiego charakteru miasta. To podejście nie tylko wybiórcze, ale też niebezpieczne, bo deformujące świadomość historyczną mieszkańców.
Germanizacja w praktyce – nie pierwszy raz
Przykład Mostu Grunwaldzkiego to kolejny etap wieloletniej polityki „odzyskiwania” niemieckiej tożsamości Wrocławia. Od lat konserwatorzy zezwalają na odsłanianie niemieckich napisów na elewacjach, przywracanie przedwojennej symboliki i ornamentyki. Wkrótce możemy się spodziewać, że pod pretekstem „historycznego dziedzictwa” nastąpi próba „upamiętnienia” niemieckich działań wojennych w ramach Festung Breslau – twierdzy, która w 1945 roku spustoszyła miasto i przyczyniła się do śmierci tysięcy mieszkańców. Odtwarzania swastyk może jeszcze nie będzie, ale duch germańskiej dominacji już krąży po korytarzach konserwatorskich urzędów.
Polacy płacą za odbudowę niemieckiego Breslau
Najbardziej bolesny w tym wszystkim jest fakt, że koszt germanizacji Wrocławia pokrywają polscy podatnicy. Rząd niemiecki nie dokłada ani grosza do działań konserwatorskich, mimo że to właśnie jego dziedzictwo – i tylko jego – jest faworyzowane. Dziedzictwo czeskie czy austriackie nie tylko nie jest chronione, ale systematycznie pomijane. Polscy obywatele finansują więc politykę estetyczną, która ma niewiele wspólnego z dbałością o wielokulturowość, a wszystko z przywracaniem przedwojennego porządku i tożsamości niemieckiej.
Most Grunwaldzki nie może stracić swojej nazwy i ducha
Remont tak ważnego obiektu jak Most Grunwaldzki powinien być okazją do podkreślenia polskiej obecności i tożsamości we Wrocławiu, a nie do jej wygumkowania. Próba zmiany charakteru tego miejsca z patriotycznego symbolu w cesarską „pamiątkę” po Niemcach to działanie, które należy jednoznacznie ocenić jako ideologiczną prowokację. Jeśli dziś odpuścimy Most Grunwaldzki, jutro obudzimy się w Breslau – i to nie jako goście, lecz jako niemile widziani lokatorzy czynszówek należących ponownie do Niemców.