Niemieccy urzędnicy w Szlezwik-Holsztyn właśnie zakończyli jeden z największych europejskich projektów migracji z komercyjnych produktów Microsoftu na oprogramowanie typu open source. 30 tysięcy skrzynek pocztowych, ponad 100 milionów wiadomości e-mail i wpisów w kalendarzu przeniesiono z Exchange Server i Outlooka na rozwiązania o otwartym kodzie źródłowym. Dirk Schrödter, minister cyfryzacji w rządzie tego landu, mówi wprost o „zwycięstwie zbliżającym do cyfrowej niezależności”. Tymczasem polskie urzędy, szkoły i instytucje publiczne nadal masowo opłacają licencje amerykańskiej korporacji, jakby lepsze czy bezpłatne alternatywy w ogóle nie istniały.
Niemieccy urzędnicy porzucili Outlook. 100 milionów wiadomości przeniesiono na wolne oprogramowanie
Skala przedsięwzięcia robi wrażenie. Szlezwik-Holsztyn, najbardziej wysunięty na północ kraj związkowy Niemiec, przeniósł infrastrukturę pocztową prawie 30 tysięcy użytkowników z zamkniętych systemów Microsoftu na platformę Open-Xchange i klienta poczty Mozilla Thunderbird. Operacja objęła kancelarię landu, wszystkie urzędy administracji regionalnej oraz policję.
Sama migracja to nie tylko zmiana programu do odczytywania e-maili. Ponad 100 milionów wiadomości i wpisów kalendarza musiało zostać bezpiecznie przetransportowanych do nowej infrastruktury bez utraty danych i z minimalnym przestojem. Projekt wymagał przeszkolenia tysięcy urzędników, którzy przez lata pracowali wyłącznie na rozwiązaniach Microsoftu. Dirk Schrödter podkreśla, że land osiągnął kamień milowy na drodze do pełnej suwerenności cyfrowej. Instytucje publiczne w Szlezwik-Holsztyn przestały być zakładnikami jednego dostawcy oprogramowania.
Szlezwik-Holsztyn rozpoczął rewolucję w 2021 roku
Decyzja o odejściu od ekosystemu Microsoftu zapadła w 2021 roku i od początku była częścią znacznie szerszej strategii. Plan zakładał nie tylko wymianę klienta pocztowego, ale stopniowe zastąpienie systemu operacyjnego Windows oraz całego pakietu MS Office alternatywami opartymi na otwartym kodzie źródłowym. Migracja poczty to dopiero jeden z etapów tego ambitnego przedsięwzięcia.
Władze landu argumentowały, że większość zadań wykonywanych w administracji publicznej nie wymaga zaawansowanych funkcji dostępnych wyłącznie w płatnych rozwiązaniach Microsoftu. Tworzenie prostych dokumentów, arkuszy kalkulacyjnych czy prezentacji można z powodzeniem realizować w darmowych pakietach open source. Oszczędności dla budżetu regionalnego i podatników to jeden argument. Drugi, równie ważny, to uniezależnienie infrastruktury krytycznej od decyzji amerykańskiej korporacji.
Szlezwik-Holsztyn nie ukończył jeszcze wszystkich założonych celów. Windows nadal funkcjonuje na części komputerów, a przejście na alternatywny pakiet biurowy trwa. Mimo to sukces z migracją pocztową pokazuje, że proces przebiega zgodnie z planem i przynosi wymierne rezultaty.
Polskie urzędy płacą Microsoftowi miliony. Open source mogłoby przynieść oszczędności
Polska znajduje się na przeciwnym biegunie. Produkty Microsoftu dominują w polskich urzędach, szkołach, sądach i szpitalach bez żadnej poważnej konkurencji. Nikt nie próbuje nawet analizować, ile rocznie trafia z budżetu publicznego do kas amerykańskiej korporacji za licencje Windows, Office 365 czy Exchange Server. Dyskusja o alternatywach w ogóle nie istnieje w polskim dyskursie publicznym. Zwłaszcza, że pasjansa również można zainstalować na Linuksie.
Gdyby polska administracja przeszła na otwarte standardy i oprogramowanie open source, obywatele mogliby korzystać z darmowych narzędzi bez utraty funkcjonalności. Oszczędności dotyczyłyby nie tylko budżetu państwa, ale również kieszeni podatników. Niemieckie doświadczenie pokazuje, że migracja jest możliwa nawet w dużej skali. 30 tysięcy użytkowników to więcej niż zatrudnia wiele polskich ministerstw czy urzędów wojewódzkich. Jeśli Szlezwik-Holsztyn dał radę, polskie instytucje też mogłyby spróbować. Problem leży w braku woli politycznej i mentalnym uzależnieniu od „sprawdzonych” rozwiązań.
Monachium próbowało i wycofało się. Czy porażka w jednym mieście przekreśla ideę?
Niemiecki entuzjazm dla open source w sektorze publicznym ma również ciemniejszą stronę. Monachium, stolica Bawarii, przez lata realizowało projekt LiMux – przejścia administracji miejskiej na system Linux i wolne oprogramowanie. Projekt ostatecznie zakończył się niepowodzeniem. W 2017 roku władze Monachium podjęły decyzję o powrocie do Windows i pakietu MS Office, argumentując to problemami z kompatybilnością, rosnącymi kosztami wsparcia technicznego i niezadowoleniem urzędników.
Historia Monachium jest często przytaczana jako argument przeciwko próbom uniezależnienia się od Microsoftu. Sceptycy twierdzą, że skoro bogate i zaawansowane technologicznie miasto nie potrafiło przeprowadzić takiej transformacji, to mniejsze jednostki tym bardziej nie dają sobie rady. Ta argumentacja pomija jednak kluczowy fakt: Szlezwik-Holsztyn odnosi sukcesy tam, gdzie Monachium poniosło porażkę.
Różnica tkwi w podejściu i determinacji. Władze landu nie traktują migracji jako jednorazowej akcji, ale jako długoterminową strategię cyfrowej suwerenności. Szkolenia dla urzędników, stopniowe wdrażanie zmian, wybór dojrzałych i sprawdzonych rozwiązań open source zamiast eksperymentów – te elementy sprawiają, że projekt w Szlezwik-Holsztyn ma szansę zakończyć się pełnym sukcesem. Pytanie brzmi: czy Polska w ogóle zacznie o tym myśleć?
