„Naval Action” to tytuł, który w świecie gier komputerowych nie jest nowością. Produkcja studia Game-Labs, obecnie Bermuda Computer Club, zadebiutowała na Steamie w 2016 roku i przez długi czas rozwijała się jako zaawansowany symulator żaglowców od Złotej Ery Piractwa aż do XVIII wieku. Gra zyskała reputację jednego z najbardziej ultra realistycznych tytułów w swoim gatunku. Choć przez pewien czas jej rozwój przyhamował, a komunikacja między deweloperami a społecznością była napięta, obecnie „Naval Action” przechodzi swoisty renesans.
Realistyczna żegluga, taktyczne bitwy i brutalne konsekwencje błędów
To, co wyróżnia „Naval Action” na tle innych gier marynistycznych, to niesamowity poziom realizmu. Każda jednostka pływa i walczy zgodnie z prawami fizyki. Zignorowanie kierunku wiatru podczas starcia, typ dział i zastosowana amunicja czy też kąt ostrzału potrafi przesądzić o wyniku starcia. To nie jest zręcznościowa gra arcade. To wymagająca skupienia symulacja, w której pochopna decyzja może doprowadzić do utraty cennego statku. Tak, w tej grze trzeba być gotowym na powracającą co i rusz frustrację, bo zatopienie okrętu oznacza jego fizyczną i nieodwracalną utratę. Taki system to jednak ogromny atut dla wszystkich fanów realizmu.
Statki DLC i system rang – czy trzeba płacić, żeby wygrać?
Jednym z najczęściej poruszanych tematów przez nowych graczy są dostępne w grze statki premium (DLC). System ten pozwala na zakup żaglowców – od niewielkich jednostek zwiadowczych po ogromne liniowce z ponad setką ogromnych dział – bez konieczności ich wcześniejszego zdobywania w grze. Statki dostępne jako DLC można zakupić na Steamie i często kosztują tyle, co pełnoprawna gra, jednak ich posiadanie nie daje przewagi w grze, a na wczesnym etapie gry nie będziemy nawet w stanie większości z nich nawet użyć.
Wszystko to za sprawą realistycznego systemu stopni wojskowych, które gracz zdobywa wraz z doświadczeniem. Aby dowodzić dużą jednostką, trzeba osiągnąć odpowiednią rangę, umożliwiającą zaokrętowanie odpowiednio licznej załogi. Inaczej statek nie będzie mógł efektywnie poruszać się po oceanie ani walczyć. To oznacza, że każdy gracz – nawet ten, który zdecyduje się nie wydawać ani złotówki – i tak przechodzi przez kolejne etapy kariery w marynarce wojennej, przesiadając się z mniejszych jednostek na coraz potężniejsze okręty wraz ze wzrostem rangi. System ten jest uczciwy i świetnie balansuje grę, nie czyniąc z DLC pay-to-win.
Oczywiście niemal wszystkie typy statków, możemy też sami wyprodukować w grze, zdobyć w wyniku abordażu od NPCtów czy innych graczy, czy też po prostu kupić w samej grze na aukcjach jeśli dorobimy się na handlu.
Główną wartością posiadania DLC jest zmniejszenie stopnia frustracji, która nieodwołalnie opanuje cię graczu po kolejnym zatopieniu twojego statku przez watahę przeciwników czających się w jakieś zatoczce. Posiadanie statku DLC umożliwia bowiem wytworzenie go w świecie gry raz dziennie bez żadnych kosztów w postaci surowców czy konieczności posiadania odpowiedniej stoczni.
Narody, piraci i bezpieczne strefy – jak wygląda świat gry?
Rozpoczynając swoją przygodę w Naval Action, gracz wybiera przynależność narodową – do wyboru są klasyczne potęgi morskie epoki żagla: Wielka Brytania, Hiszpania, Francja, a także Piraci, którzy reprezentują nieco bardziej niezależny styl gry. Dodatkowo istnieje nacja neutralna, która ma swoje porty na Karaibach i oferuje strefę bezpieczeństwa, gdzie gracz nie może być zaatakowany przez innych graczy (PvP), a może toczyć walki tylko z jednostkami NPC. Są też porty otwarte dla każdej nacji i niemożliwe do zdobycia – pod flagą Holandii. To świetna opcja dla graczy, którzy chcą w spokoju rozwijać swoje umiejętności lub zająć się handlem i produkcją bez ryzyka utraty statku.
Reszta świata to już jednak brutalny i w pełni otwarty świat PvP, w którym gracze toczą bitwy morskie, zdobywają porty i prowadzą wojny między nacjami. Taki podział mapy nadaje rozgrywce głęboko strategicznego charakteru i pozwala każdemu graczowi wybrać swój styl zabawy – od pirackich rajdów, przez ekonomię, aż po wielkie wojny flot narodowych w bitwach o porty.
System produkcji towarów, budowy statków, ekonomia i geopolityka nadają tej grze głębię rzadko spotykaną w tytułach MMO.
Społeczność Naval Action – od wilków morskich po młodych korsarzy
Jedną z najmocniejszych stron Naval Action jest jej niezwykle zróżnicowana społeczność graczy. Na serwerach spotkać można zarówno nastolatków, jak i graczy w późnym wieku średnim – szczególnie tych, którzy od lat są pasjonatami żeglarstwa, marynistyki czy historii bitew morskich. To właśnie ci gracze, nierzadko posiadający ogromną wiedzę i doświadczenie, tworzą klimat gry przypominający uczestnictwo w rzeczywistych operacjach floty z XVIII wieku. Gra oferuje oczywiście możliwość prowadzenia samodzielnej kariery kapitana – handlowca, pirata, wojskowego – ale prawdziwa głębia doświadczenia ujawnia się dopiero po dołączeniu do klanu (floty?). Wspólne polowania, przechwytywanie konwojów, rajdy na porty wroga czy zmasowane starcia PvP potrafią dostarczyć emocji, jakich próżno szukać w typowych grach akcji.
Trzeba jednak uczciwie zaznaczyć, że będzie szczególnie dużo tych negatywnych. Świat Naval Action nie jest niestety miejscem dla miłośników uczciwych, szermierczych pojedynków jeden na jednego. Na otwartych wodach, poza bezpiecznymi strefami, obowiązuje brutalne prawo silniejszego. Tu często jesteś albo łowcą, albo zwierzyną. Jeśli płyniesz samotnie, szczególnie powolnym statkiem, musisz być gotów na to, że zza linii horyzontu wyłoni się grupa czterech czy pięciu a nierzadko i więcej wrogich graczy, którzy – bez ostrzeżenia – otworzą ogień i zrobią wszystko, by zatopić twój okręt i przejąć ładunek. Tylko nieliczni, najbardziej doświadczeni kapitanowie, są w stanie wyjść z takich sytuacji obronną ręką. Dlatego też wspólne wyprawy z klanem i dobra komunikacja to klucz do przetrwania na szerokich przestrzeniach oceanu.
Teraz darmowy dostęp i nowy start
Największą nowością jest to, że „Naval Action” od niedawna jest całkowicie darmowe. Każdy może pobrać i rozpocząć swoją przygodę bez żadnych opłat. W grze brak mikropłatności ale tak jak wspominaliśmy wcześniej deweloperzy umożliwiają zakup statków w postaci DLC. Zakup nie jest wymagany, by cieszyć się w pełni rozgrywką.
Nowi deweloperzy wydają się bardziej otwarci na dialog ze społecznością i wsłuchują się w głosy fanów, co dobrze wróży przyszłości projektu.
Nie da się ukryć, że „Naval Action” miało swoje ciemne czasy. Przez pewien okres gra rozwijała się powoli, a decyzje deweloperów bywały kontrowersyjne. Społeczność krytykowała m.in. zmiany w balansie gry, brak przejrzystości i kierunek aktualizacji. Jednak po zmianie zespołu zarządzającego tytułem, sytuacja zaczęła się poprawiać. Dzisiejsze „Naval Action” to dojrzały i wciągający symulator, który ponownie zyskał serca graczy.
Czy warto zagrać?
Zdecydowanie tak, jeśli jesteś fanem morskich klimatów, realistycznych bitew i gry, która nagradza cierpliwość i strategiczne myślenie. Teraz, kiedy jest dostępna za darmo, trudno o lepszą okazję, by wyruszyć w swoją pierwszą morską przygodę.
„Naval Action” to nie jest szybka rozrywka na 10 minut. To gra, w której można zatopić dziesiątki godzin, handlując, doskonaląc umiejętności i zdobywając kolejne statki. Jedna bitwa morska może trwać od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu minut.
Nie będę taić, czeka cię w niej wiele frustracji, a twoje uczucia wobec świata gry będą sinusoidą od uwielbienia po nienawiść… Niemniej jeśli przetrzymasz pierwszych kilka zatopień poza bezpieczną strefą to uczucia jakie się pojawią po posłaniu na dno wymuskanego okrętu wrogiego gracza będą warte początkowego cierpienia. Tak, możliwość zadawania cierpienia innym jest wbudowana w mechanikę tej gry. Jednakże zaufaj mi, naprawdę chcesz tą grę przetestować.