Pan Marek z Wrocławia dostał telefon ze szpitala w ostatni czwartek. Planowany od miesięcy zabieg urologiczny przełożono mu na marzec 2026 roku. Powód? Szpital wyczerpał limit świadczeń finansowanych przez NFZ. To nie odosobniony przypadek – według Naczelnej Izby Lekarskiej kilkadziesiąt placówek w całej Polsce przekłada zabiegi na przyszły rok, bo Fundusz nie płaci im od miesięcy. Zadłużenie sięga 20 mln zł w przeliczeniu na jeden szpital. Ministerstwo Zdrowia uspokaja: z onkologią wszystko w porządku. Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej dr Łukasz Jankowski odpowiada wprost: „NFZ w tym roku zbankrutował. System ochrony zdrowia się zawalił„.
NFZ bankrutuje na raty: 20 mln zł zaległości w pojedynczym szpitalu
Dolnośląski Szpital Specjalistyczny we Wrocławiu, Wojewódzkie Centrum Szpitalne Kotliny Jeleniogórskiej, Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Legnicy – każda z tych placówek czeka na około 20 mln zł od NFZ. Michał Nowakowski, rzecznik marszałka województwa dolnośląskiego potwierdza, że chodzi o płatności za drugi i trzeci kwartał 2025 roku. Samorząd województwa nadzoruje 30 podmiotów leczniczych i wszystkie borykają się z tym samym problemem.
Skala zadłużenia w innych regionach Polski również przyprawia o zawrót głowy. Uniwersyteckie Centrum Kliniczne w Gdańsku zgłosiło 270 mln zł niesfinansowanych nadwykonań. Szpitale Pomorskie – 110 mln zł. Mazowiecki Szpital Bródnowski w Warszawie ograniczył przyjęcia na zabiegi kardiologiczne i gastroenterologiczne. Samodzielny Publiczny Kliniczny Szpital Okulistyczny w Warszawie wstrzymał planowe witrektomie.
Biuro Komunikacji Społecznej i Promocji NFZ, przyznaje, że Fundusz rozliczył w całości jedynie pierwszy kwartał we wszystkich regionach. Drugi kwartał jest zamknięty tylko w niektórych województwach. Trzeci kwartał dopiero trafia do analiz. Szpitale pracowały więc przez pół roku praktycznie bez gwarancji zapłaty.
Kardiologia, urologia, gastrologia – które zabiegi szpitale przekładają na przyszły rok
Jakub Kosikowski, rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej, ujawnia, że do NIL spłynęło kilkadziesiąt sygnałów ze szpitali w całej Polsce. Lista dziedzin, w których placówki ograniczają przyjęcia, obejmuje kardiologię, gastrologię, urologię i reumatologię. Mazowiecki Szpital Bródnowski przełożył ablacje i koronarografie – zabiegi ratujące życie pacjentom z zaburzeniami rytmu serca i chorobą wieńcową. W tej samej placówce wstrzymano gastroskopie i kolonoskopie, kluczowe w diagnostyce nowotworów przewodu pokarmowego.
Dolnośląski Szpital Specjalistyczny we Wrocławiu zablokował przyjęcia na planowe zabiegi urologiczne. Samodzielny Publiczny Kliniczny Szpital Okulistyczny w Warszawie odwołuje witrektomie – operacje oka, które mogą uratować pacjentów przed ślepotą. W województwie lubuskim wstrzymano przyjęcia nowych pacjentów na leczenie reumatologiczne w ramach programów lekowych.
Dyrektor zarządzający Szpitalem Chorób Płuc i Opieką Długoterminową im. św. Jana Pawła II w Górnie na Podkarpaciu podjął decyzję o czasowym ograniczeniu przyjęć pacjentów z podejrzeniem lub potwierdzoną gruźlicą. Grzegorz Hydzik w oficjalnym piśmie opublikowanym na stronie szpitala napisał wprost: „brak takiej decyzji mógłby zostać uznany za działanie na szkodę podmiotu leczniczego”. Rzecznik marszałka Nowakowski zaznacza, że pacjenci w stanach ostrych i pilnych nadal są przyjmowani bez ograniczeń. Problem dotyczy wyłącznie zabiegów planowych, które można przełożyć bez bezpośredniego zagrożenia życia.
Ministerstwo zaprzecza, lekarze mówią o bankructwie.
Ministerstwo Zdrowia wydało komunikat we wtorek: „nie potwierdzamy doniesień o odsyłaniu chorych onkologicznych„. Resort podkreśla, że świadczenia onkologiczne są nielimitowane, co oznacza, że Fundusz musi je sfinansować niezależnie od ustalonego wcześniej kontraktu. UCK Gdańsk i Szpitale Pomorskie potwierdzają, że pacjenci onkologiczni, hematologiczni i transplantacyjni są nadal przyjmowani.
Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej dr Łukasz Jankowski przedstawia zupełnie inny obraz sytuacji: „NFZ w tym roku zbankrutował. System ochrony zdrowia się zawalił”. Rzecznik NIL Jakub Kosikowski mówi ostrożniej – do Izby trafiły już pojedyncze sygnały dotyczące onkologii, choć na razie nie są to masowe doniesienia. Zaznacza jednak, że szpitale zaczynają ograniczać nawet świadczenia nielimitowane, bo brakuje im gotówki na bieżące funkcjonowanie.
Rozbieżność między komunikatem Ministerstwa a relacjami ze szpitali rodzi pytanie: czy resort uspokaja opinię publiczną, nie mając pełnego obrazu sytuacji w placówkach? Fakty są takie: świadczenia onkologiczne są rzeczywiście nielimitowane na papierze, ale szpitale czekają na pieniądze za już wykonane zabiegi od kilku miesięcy. Kosikowski dodaje: „Wiele zależy od sytuacji finansowej konkretnego szpitala. Mamy już nawet sygnały z placówek, które do tej pory radziły sobie dzięki poduszce finansowej. Teraz już nawet takie placówki podejmują decyzje o przekładaniu zabiegów„.
Szpitale kredytowały leczenie miesiącami. Teraz zabrakło im pieniędzy
NFZ nie płaci szpitalom od kilku miesięcy, a placówki były zmuszone kredytować leczenie pacjentów z własnych rezerw. Rzecznik NIL Kosikowski wyjaśnia mechanizm: „Szpitale nie są w stanie dłużej kredytować leczenia. Mamy prawie koniec roku i nadal ogromną dziurę w budżecie, której nie da się zasypać”. W kasie NFZ brakuje ponad 10 mld zł, mimo zwiększenia dotacji z budżetu państwa o 3,5 mld zł.
Dyrektor Grzegorz Hydzik ze szpitala w Górnie postawił sprawę jasno w oficjalnym piśmie: „…przyjęcia pacjentów odbywają się w trybie ponadkontraktowym bez deklaracji finansowania tych świadczeń. Kontynuowanie przyjęć w takiej sytuacji mogłoby zostać uznane za działanie na szkodę podmiotu leczniczego„. Innymi słowy – dyrektor, który dalej chce leczyć pacjentów wiedząc, że NFZ nie zapłaci, ryzykuje oskarżeniem o wyrządzenie szkody szpitalowi.
Rzecznik marszałka dolnośląskiego Michał Nowakowski tłumaczy: „Szpitale zostały niejako zmuszone do tego, by ograniczyć świadczenia planowe, by móc udzielać pomocy pacjentom pilnym, w stanach ostrych, którzy nie mogą czekać„. To wybór między dwoma złymi opcjami: albo szpital kontynuuje leczenie i ryzykuje bankructwo, albo ogranicza przyjęcia i wydłuża kolejki.
Kosikowski zaznacza, że nawet placówki z poduszką finansową już nie wytrzymują. Dotychczas funkcjonowały dzięki zaoszczędzonym w poprzednich latach rezerwom. Teraz i one sięgnęły dna. Paweł Florek z NFZ zapowiada, że niebawem Fundusz dostanie kolejny miliard złotych ze środków przyznanych przez premiera. Problem w tym, że przy luce przekraczającej 10 mld zł to kropla w morzu potrzeb.
14 mld zł dziury w 2025, 23 mld zł w 2026 roku. Skąd się wzięła katastrofa finansowa NFZ?
Minister zdrowia Jolanta Sobierańska-Grenda podała oficjalne liczby na początku października podczas spotkania z dziennikarzami. Luka budżetowa w NFZ wyniesie w 2025 roku prawdopodobnie 14,23 mld zł. W 2026 roku urośnie do 23 mld zł. Wiceprezes NFZ Jakub Szulc potwierdził te prognozy, dodając: „W sytuacji, kiedy będziemy mieli podobną dynamikę świadczeń jak w ciągu pierwszego kwartału 2025 roku, przy braku zmian innych parametrów, mówimy o kwotach około 14 mld zł w tym roku i 23 mld zł w 2026 roku”.
Przyczyny kryzysu są strukturalne. Paweł Florek z NFZ wymienia: poszerzenie katalogu świadczeń nielimitowanych, przerzucenie na barki Funduszu sporej części zadań finansowanych jeszcze do 2022 roku z budżetu państwa – ratownictwo medyczne, świadczenia wysokospecjalistyczne jak przeszczepy, leki 65+ i 18-. Najważniejszy czynnik to coroczna podwyżka płacy minimalnej w ochronie zdrowia, która pochłania jedną czwartą budżetu Funduszu.
Dotacja z budżetu państwa wyniosła w tym roku 31 mld zł – rekordową kwotę w historii NFZ. Do tego doszło dodatkowe 3,5 mld zł z budżetu i zapowiedziany miliard złotych z obligacji. Mimo to Fundusz nie jest w stanie sfinansować wszystkich wykonanych świadczeń. Florek zwraca uwagę na nierówności regionalne: „Część regionów, np. województwo zachodniopomorskie, jest w lepszej sytuacji niż np. Mazowsze oraz Śląsk”. Te dwa ostatnie województwa mają najgorsze położenie przez koncentrację placówek wykonujących wysokospecjalistyczne, kosztochłonne świadczenia, z których korzystają pacjenci z całego kraju.
Mechanizm podziału środków między oddziały wojewódzkie NFZ zależy przede wszystkim od liczby ubezpieczonych. W efekcie Mazowsze i Śląsk dostają środki proporcjonalne do populacji, ale wykonują zabiegi dla pacjentów z innych regionów. Powstaje dysproporcja między przydzielonym budżetem a rzeczywistym zapotrzebowaniem na świadczenia. Florek zaznacza, że NFZ potrzebuje wyższej dotacji z budżetu państwa, choć obecna jest już rekordowa.
