Blisko 35 tysięcy ataków psów na ludzi i inne zwierzęta – to bilans 2024 roku, który zmusza do postawienia pytania o odpowiedzialność właścicieli czworonogów. Poseł PiS Grzegorz Macko złożył interpelację do ministra spraw wewnętrznych i administracji Marcina Kierwińskiego z postulatem wprowadzenia obowiązkowego ubezpieczenia OC dla właścicieli agresywnych ras. Rozwiązanie, które od lat funkcjonuje m.in w Niemczech czy Danii, może wreszcie trafić do Polski. Ministerstwo jednak odpowiada wymijająco, tłumacząc się brakiem kompetencji.
35 tysięcy ataków – statystyki wymuszają działanie
Rok 2024 przyniósł alarmujące dane – 35 tysięcy zarejestrowanych ataków psów na terenie Polski. Liczba ta obejmuje zarówno incydenty z udziałem dzieci i dorosłych, jak i ataki na inne zwierzęta domowe. Grzegorz Macko w swoim sejmowym oświadczeniu podkreśla, że „każdego dnia mają miejsce liczne zdarzenia związane z atakami na dzieci, dorosłych i inne zwierzęta domowe”.
Problem nie dotyczy pojedynczych, spektakularnych przypadków nagłaśnianych w mediach. To systematyczne zjawisko, które generuje tysiące interwencji służb i kosztów leczenia ofiar. Poseł opozycji wskazuje, że szczególnie niepokojące są incydenty z udziałem psów należących do ras uznawanych za agresywne lub psów w typie tych ras. W ostatnich miesiącach narastająca częstotliwość takich zdarzeń skłoniła parlamentarzystę do skierowania oficjalnego zapytania do rządu o zamiar podjęcia działań.
Niemcy płacą 30-50 euro rocznie – polski właściciel nic
W Niemczech obowiązkowe ubezpieczenie OC dla psa funkcjonuje w większości landów i kosztuje właścicieli 30-50 euro rocznie. Polisa obejmuje najczęstsze szkody wyrządzone przez czworonoga – od ugryzeń człowieka, przez zniszczenie cudzych ubrań, aż po uszkodzenia samochodów. Ochrona ubezpieczeniowa sięga również sytuacji, gdy szkoda powstała wskutek niewłaściwego zabezpieczenia zwierzęcia przez opiekuna.
Dania poszła o krok dalej. Oprócz obowiązkowego OC funkcjonuje tam prawo nakazujące usypianie psów, które agresywnie zaatakowały człowieka lub inne zwierzę. Przepis dotyczy zarówno mieszkańców, jak i turystów przebywających na terytorium kraju. Poseł Macko sugeruje, że Polska powinna pójść śladem zachodnich sąsiadów i wprowadzić minimum w postaci obowiązkowego ubezpieczenia. „Najwyższa pora, aby w polskim systemie prawnym wprowadzić rozwiązania znane z innych krajów” – mówił poseł na październikowym posiedzeniu Sejmu.
11 ras na liście zagrożeń – zezwolenie obowiązkowe, ale nieskuteczne
Polska dysponuje listą 11 ras psów uznawanych za agresywne. Znajdują się na niej między innymi buldog amerykański, pit bull terrier, rottweiler i owczarek kaukaski. Posiadanie takiego psa wymaga specjalnego zezwolenia wydawanego przez wójta, burmistrza lub prezydenta miasta.
Procedura zakłada złożenie wniosku w ciągu 30 dni od zakupu zwierzęcia. Przed wydaniem decyzji administracyjnej przeprowadzana jest wizja lokalna, podczas której urzędnicy oceniają warunki trzymania psa. Dokumenty rządowe stanowią jasno: „Otrzymasz zezwolenie tylko jeśli zapewnisz, że pies będzie lub jest utrzymywany w warunkach i w sposób, które nie stanowią zagrożenia dla ludzi lub zwierząt”.
Posiadanie i hodowanie psów z listy ras agresywnych bez wymaganego pozwolenia grozi karą grzywny lub aresztu. W przypadku skierowania sprawy do sądu możliwy jest przepadek zwierzęcia. System formalnie istnieje, ale dane o 35 tysiącach ataków rocznie pokazują, że regulacje nie działają skutecznie. Macko postuluje nie tylko wprowadzenie obowiązkowego OC, ale również rozszerzenie obecnej listy ras uznawanych obecnie za niebezpieczne.
Kodeks wykroczeń zaostrzony w 2018 roku – mandaty do 5000 złotych nie pomogły
Sześć lat temu polski ustawodawca zdecydował się na zaostrzenie kar dla właścicieli niedopilnowujących niebezpiecznych zwierząt. Nowelizacja Kodeksu wykroczeń z 2018 roku rozszerzyła odpowiedzialność prawną na wszystkie niebezpieczne zwierzęta, niezależnie od tego, czy dana rasa znajduje się w oficjalnym wykazie.
Maksymalna wysokość mandatu wzrosła do 5000 złotych. Jeśli sprawa trafia do sądu, właściciel psa może usłyszeć wyrok bezwzględnego pozbawienia wolności. Przepisy objęły nie tylko przypadki fizycznych ataków, ale także sytuacje niedopilnowania zwierzęcia, które mogło potencjalnie zagrażać bezpieczeństwu.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji w swojej odpowiedzi na interpelację podkreśla te zmiany jako dowód aktywności resortu. Problem w tym, że statystyki nie potwierdzają skuteczności tych rozwiązań. Skoro w 2024 roku doszło do 35 tysięcy ataków, oznacza to średnio 95 incydentów dziennie na terenie całego kraju. Wysokie kary nie eliminują problemu u źródła – nie weryfikują odpowiedzialności właściciela przed zakupem psa ani nie gwarantują środków finansowych na pokrycie szkód przez poszkodowanych.
MSWiA ucieka od odpowiedzialności – resort nie widzi swoich kompetencji
Odpowiedź Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji na interpelację posła Grzegorza Macko rozczarowuje wielu zwolenników zmian. Resort deklaruje wprawdzie, że „analizuje sygnały o agresywnych zachowaniach psów„, ale jednocześnie wyraźnie zaznacza granice swoich kompetencji. MSWiA zwróciło się do Związku Kynologicznego przy Ministerstwie Rolnictwa o ocenę skutków rozszerzenia listy ras psów agresywnych.
Kluczowy fragment odpowiedzi brzmi jednak tak: ministerstwo „nie może ingerować w inne treści zawarte w interpelacji, m.in. ubezpieczenia OC dla psów”. Oznacza to, że główny postulat posła – wprowadzenie obowiązkowego ubezpieczenia – został faktycznie zignorowany przez resort odpowiedzialny za bezpieczeństwo wewnętrzne państwa.
MSWiA ogranicza się do przypomnienia o zaostrzeniu kar w 2018 roku i przerzuca odpowiedzialność na inne instytucje. Tymczasem Macko wprost mówił na posiedzeniu Sejmu, że „minister spraw wewnętrznych powinien rozszerzyć listę ras agresywnych”. Odpowiedź resortu sugeruje, że problem 35 tysięcy ataków rocznie nie jest traktowany priorytetowo, a próba wprowadzenia europejskich standardów natrafia tradycyjnie na instytucjonalną obojętność.
