Wielokrotnie powtarzano, że abonament radiowo-telewizyjny w Polsce jest przestarzały i nieskuteczny. Politycy – niezależnie od opcji – obiecywali jego likwidację lub gruntowną reformę. Jednak zamiast uproszczenia i ulgi dla obywateli, szykuje się zmiana, która może okazać się jeszcze bardziej dotkliwa dla społeczeństwa niż dotychczasowe rozwiązanie.
Obietnice likwidacji abonamentu – historia powtarzanych złudzeń
Temat likwidacji abonamentu RTV pojawiał się w kampaniach wyborczych od lat. Zarówno obóz rządzący, jak i obecna opozycja deklarowali chęć likwidacji tej niepopularnej formy finansowania mediów publicznych. Politycy zapowiadali, że przestarzały model, w którym opłata zależy od posiadania odbiornika, zostanie zniesiony, a system będzie sprawiedliwszy i bardziej adekwatny do realiów XXI wieku.
Nowy pomysł: obowiązkowa opłata dla każdego podatnika
Niestety, rzeczywistość odbiega od deklaracji. Rząd Donalda Tuska planuje zastąpienie dotychczasowego abonamentu nową, obowiązkową opłatą audiowizualną, która zostanie automatycznie doliczona do rocznego rozliczenia PIT. Oznacza to, że każdy podatnik – niezależnie od tego, czy posiada telewizor lub radio – będzie musiał zapłacić „abonament” na media rządowe w likwidacji tzn. publiczne.
Nie będzie tu miejsca na wyjątki. Przepisy mają być tak skonstruowane, że opłaty nie da się uniknąć. Nie pomoże brak odbiornika, korzystanie wyłącznie z internetu ani rezygnacja z usług mediów publicznych. Wszyscy obywatele, niezależnie od wieku, preferencji czy stylu życia, zostaną objęci obowiązkiem finansowania rządowej telewizji i radia.
Zamiast ulgi – fiskus i przymus
Nowy system zakłada, że ściąganiem opłaty nie będzie się już zajmować Poczta Polska, lecz urząd skarbowy. Oznacza to, że opłata RTV stanie się faktycznym podatkiem, którego nieopłacenie będzie miało konsekwencje podatkowe. Nie tylko nie będzie można odmówić zapłaty, ale też jej pobór zostanie zautomatyzowany i uszczelniony.
To rozwiązanie – choć prezentowane jako „uproszczenie” – budzi obawy wielu ekspertów i obywateli. Po raz kolejny państwo sięga do kieszeni wszystkich podatników, bez względu na to, czy korzystają z danej usługi. Co więcej, rozwiązanie to może otworzyć furtkę do kolejnych podobnych opłat, związanych z finansowaniem instytucji publicznych.
Równość w przymusie
Paradoksalnie, nowy system czyni wszystkich obywateli „równymi” – nie w dostępie do treści publicznych, ale w obowiązku ich finansowania. Osoby, które z zasady nie oglądają TVP w likwidacji ani nie słuchają publicznego radia, będą musiały tak samo finansować te instytucje jak ich najwierniejsi odbiorcy. Wprowadzenie nowej daniny uderzy w szczególności w młodsze pokolenia, które na co dzień korzystają z platform streamingowych i internetu, a nie tradycyjnych mediów kojarzonych obecnie głównie z osobami 50+.
Nowy model finansowania mediów publicznych to de facto parapodatek – obowiązkowy, powszechny i niezależny od rzeczywistego korzystania z usługi. To również sprzeczne z wcześniejszymi zapowiedziami polityków Platformy Obywatelskiej oraz jej koalicjantów z Lewicy i Polski 2050 Szymona Hołowni.
Koniec abonamentu miał być symbolicznym końcem starego systemu — znienawidzonej opłaty, nieprzystającej do cyfrowej rzeczywistości XXI wieku. Zamiast tego otrzymujemy nowy podatek przebrany za reformę…